Pączki domowe z marmoladą

Pączki domowe najczęściej przygotowuję na bazie drożdży świeżych. Jednak równie dobrze można użyć suszonych (trzeba dodać około 15 g), pominąć rozczyn. 

Jeśli chodzi o wyrabianie ciasta, robię to zawsze za pomocą robota planetarnego, ponieważ to ciasto wychodzi nieco rzadsze, bardziej puszyste i leciutkie – w porównaniu z innymi wypiekami drożdżowymi. Jeśli go nie macie, oczywiście można też to zrobić ręcznie, ale na początku ciasto może się dość mocno kleić do rąk, a dopiero po jakimś czasie zagniatania nabierze lepszej konsystencji. 

Do miseczki kruszymy świeże drożdże (30 g), dodajemy cukier (1 łyżka), letnie mleko (100 ml) oraz mąkę pszenną (2 płaskie łyżki). Mieszamy dokładnie i odstawiamy na 10 minut do wyrośnięcia. 

Rozczyn powinien przynajmniej podwoić swoją objętość. 

Masło (80 g) rozpuszczamy na małym ogniu i odstawiamy do przestygnięcia. 

Do misy robota planetarnego dodajemy 4 żółtka, 1 całe jajko, a także cukier (90 g). Ucieramy na wysokich obrotach miksera czy robota przez 4 minuty do powstania puszystej, jasnej masy.   

Następnie do ubitych jajek dodajemy mąkę (600 g), rozpuszczone i przestygnięte masło, rozczyn, letnie mleko (200 ml) oraz spirytus (1 łyżka). 

Wyrabiamy ciasto na małych obrotach robota przez minimum 10 minut.  Po tym czasie, jeśli dotkniecie ciasto dłonią, może być delikatnie klejące – nie podsypujemy go jednak mąką. To wpłynie na to, że pączki po usmażeniu nie będą leciutkie jak chmurka i puszyste. 

Przykrywamy je ścierką i odstawiamy na ponad godzinę w ciepłe miejsce.

Każdą kulkę kulamy na delikatnie oprószonym mąką blacie. Jeśli nie wiecie, jak się „kula” pączki, bułki śniadaniowe itp., to polecam pooglądać sobie filmiki na Youtube – jest tam tego sporo. 

Takie kształtne kulki z ciasta układamy w odstępach na suchej ścierce (najlepiej bardzo delikatnie oprószyć ją mąką). Porządnie spłaszczamy każdą kuleczkę dłońmi. Przykrywamy z wierzchu i odkładamy na 20-30 minut, aby ciasto podrosło i się napuszyło. 

Smażenie pączków

Do smażenia pączków można użyć oleju roślinnego lub smalcu. Osobiście nie cierpię smaku i zapachu smalcu, więc wykorzystuję w swojej kuchni tylko olej. 

Ile potrzebujecie tego oleju do usmażenia pączków? Wszystko zależy w jakim garnku będziecie je smażyć. U mnie wystarczyło 1,5 litra. W każdej turze smażyłam po 2 pączki w niskim, ale nieco szerszym garnku o pojemności 3,5 l. Tego oleju musi być na tyle, żeby te pączki mogły swobodnie w nim pływać. 

Ciasto drożdżowe nieco rośnie w trakcie smażenia, więc pamiętajcie, że musi być między nimi przestrzeń do wyrastania. Oczywiście można smażyć w ogromnym, szerokim garnku i smażyć po 10-20 pączków za jednym zamachem, ale wtedy trzeba pamiętać, że będziemy potrzebować 5 lub więcej litrów oleju (który obecnie swoje kosztuje). 

Temperatura oleju powinna mieć 175°C, ale jeśli nie macie termometru, to stawiamy na średnim gazie i delikatnie wkładamy mały kawałek ciasta. Jeśli ładnie się podnosi po około 3 sekundach i tworzy się jasna obręcz, to jest wtedy idealna temperatura, jakby zanurzone ciasto bardzo szybko ciemniało, to temperatura jest za wysoka i w środku będą surowe, a na zewnątrz spalone. Jeżeli z kolei ciasto nie będzie się podnosić na wierzch oleju, tylko będzie leżało długo na dnie, tzn., że olej jest zbyt zimny. 

Smażymy z obu stron na złoty kolor – ja smażę średnio po 2,5-3 minuty z jednej strony, dopiero wtedy je przewracam i smażę z drugiej strony również 2,5-3 minuty. Długość smażenia zależy od wielkości uformowanych pączków. Wykładamy na ręcznik papierowy. Gdy przestygną, szprycujemy je ulubionym nadzieniem (u mnie marmolada z różą) oraz z wierzchu moczymy w lukrze. Dodatkowo ich wierzch posypałam jadalnymi płatkami róży. 

Mam nadzieję, że opisałam dość szczegółowo cały proces powstawania i smażenia pączków. Liczę na to, że wyjdą one idealne nawet tym, którzy nigdy wcześniej ich nie robili! 

Będzie mi bardzo miło, jeśli pochwalicie się w komentarzu swoimi pączkami. 

Zapraszam także do wypróbowania moich innych przepisów na Tłusty Czwartek.