Zobacz również:
Jak dawno nie byłam w Zakopanem na Krupówkach! Odstrasza mnie trochę ta cała komercjalizacja i natłok turystów. Za dzieciaka nieco inaczej wyglądała na “najsłynniejsza ulica” w Zakopcu, ale niestety to spotyka wiele takich turystycznych miejsc.
Gdzie zjeść w Zakopanem
Oczywiście bardzo lubię przyjeżdżać na Podhale, ale w niskim sezonie turystycznym i to najlepiej w dni robocze. Tym razem tak się właśnie udało zorganizować krótki wypad z Krakowa na 3 dni. Z Waszych polecajek gdzie warto zjeść w Zakopanem często pisaliście o nowym lokalu – Góralski Browar, który znajduje się na trzecim piętrze w Centrum Handlowym na Krupówkach (Krupówki 40). Oprócz restauracji jest tu także kawiarnia i taras widokowy ze strefą do napicia się pysznego Aperolka.
Może komuś przyda się ta informacja – można wchodzić do restauracji z psem. Zaraz po wejściu przez obrotowe drzwi, po lewej stronie znajduje się winda i nią wjedziecie do lokalu (3 piętro).
Lokal jest naprawdę ogromny (ma 1000 m2). Tak jak pisałam powyżej, my przyszliśmy w poniedziałek w niskim sezonie turystycznym (koniec marca), więc mogliśmy zająć dowolny stolik w środku lub na tarasie, z którego rozciąga się piękny widok na góry. Sporo z Was mi pisało, że w weekendy zwykle wszystkie stoliki są zajęte i trochę trwa oczekiwania na dania. Nas to na szczęście ominęło.
Wystrój jest w nowoczesnym, góralskim stylu. Całość jest naprawdę ciekawie zaprojektowana i każdy element do siebie bardzo pasuje. Trzeba przyznać, że architekt wnętrz zrobił tu kawał dobrej roboty! Po wyjściu z windy wystrój zrobił na mnie duże wrażenie – jestem fanką takich pięknych rzeźbień w drewnie.
W restauracji Góralski Browar serwowana jest kuchnia europejska i regionalna. Sama karta, a dokładnie okładka menu jest naprawdę oryginalna i ciekawa graficznie. A co znajdziesz w środku? Wybór jest spory! W menu znajdziesz propozycje na śniadania, przystawki, zupy, dania główne, grill, pierogi, burgery, pasta, pizza, sałatki i desery. Oczywiście są też napoje i rzemieślnicze piwa.
Z przystawek zamówiliśmy oscypki z grilla z żurawiną (21 zł), a także moskole z bundzem (24 zł) – regionalne placki z ziemniaków z bundzem i genialnym sosem borowikowym. W obu przypadkach było naprawdę smacznie. Wybrane przeze mnie moskole były sporą porcją jak na przystawkę – już nimi się bardzo najadłam. Genialnie dobrane smaki. Muszę przyznać, że lepszych moskoli do tej pory nie jadłam. Jeśli chodzi o oscypki to były również smaczne, ale sos żurawinowy był delikatnie zbyt rzadki. Fajnie, że kucharze nie poszli na łatwiznę gotowej konfitury żurawinowej ze słoika, ale gdyby ten sos był delikatnie gęstszy to byłoby według mnie smaczniejsze.
Jako danie główne wybraliśmy pierogi z bryndzą obsypane oscypkiem (29 zł). Czuć, że świeże, a nie odgrzewane. Smaczne i naprawdę sycące. Mięciutkie, dość cienkie ciasto – to zdecydowanie na plus, bo ostatnio nie mam szczęścia i trafiam na grube, twardawe… Jednak mam jedno ale, a mianowicie ta bryndza była delikatnie zbyt mało wyrazista, przez co te ostatnie zjadane pierogi miałam wrażenie, że zrobiły się już dość mdłe.
Polędwiczki z lasu w sosie borowikowym i regionalnymi kluskami (46 zł) to naprawdę godne polecenia danie. W sumie to polecił nam je kelner i się nie zawiedliśmy. Tutaj wszystko do siebie pasuje. Wszystko! Delikatne, mięciutkie kluseczki (coś w formie lanych), a do tego aromatyczny, idealnie kremowy sos borowikowy i fajnie doprawione mięso. Mój mąż był zachwycony wyborem tego dania i stwierdził, że dawno mu tak żadne polędwiczki nie smakowały… Nawet moje!
Komentarze